Jak ze wszystkim w świecie tak i z grzebaniem się w ziemi – są tacy, którzy lubią, ich to relaksuje, doczekać się nie mogą weekendu, gdy wolni od obowiązków zawodowych coś sobie przesadzą, coś skopią, zanurzą dłonie w ziemi. Inni – wręcz przeciwnie… że brud, że sypie się, że paznokci potem nie sposób doszorować…

Bez względu na to, do której grupy należymy, wszyscy jednogłośnie zgodzimy się, że rośliny potrzebują ziemi…

… a zaraz potem najdzie nas zwątpienie, w postaci powidoku lekcji biologii i nauczycielki, piszącej kredą na tablicy: fotosynteza.

Tak, to ona zapewnia roślinom wzrost. W dużym uproszczeniu wygląda to tak: pod wpływem promieniowania słonecznego z dwutlenku węgla i wody powstaje glukoza oraz tlen.

Jedyny element tego równania, który usprawiedliwiałby naszą wiarę w glebę, to woda – wszak właśnie w ziemię ją lejemy, pojąc tą drogą roślinę.

A gdyby można inaczej…?

Można. Z pomocą przychodzi nam hydroponika, czyli wodna, bezglebowa uprawa roślin.

Od razu wyjaśnijmy sobie: nie jest to żadna hipsterska moda, tylko najprawdziwsza metoda naukowa z długą tradycją. Oficjalnie wykorzystano ją po raz pierwszy przez niemieckiego botanika, Wilhelma Knopa, a spopularyzowano w latach 30. XX wieku w Kalifornii przez Williama Fredericka Gerickego. Jednak Wiszące Ogrody Babilonu – z przepływającą bezpośrednio pod ich korzeniami rzeką – które król Nabuchodonozor sprezentował swojej małżonce pół wieku przed naszą erą, były niczym innym, jak właśnie konstrukcją opartą na zasadach hydroponiki.

Tyle z historii, teraz porozmawiajmy o tym jak to działa.

Jak już wspomnieliśmy – gleba jest dla roślin przede wszystkim nośnikiem wody, ale oczywiście również minerałów. Natomiast sama w sobie, jako struktura, nie jest roślinom potrzebna do szczęścia. Jest jak – powiedzmy – talerz przy jedzeniu. Fajnie, że jest, ale bądźmy szczerzy – bez niego też byśmy ten obiad wsunęli. Pójdźmy w tej metaforze krok dalej: wyobraźcie sobie, że ten talerz jest z kartonu, w który wsiąka nam sosik. Fajnie? No nie fajnie.

Tak też jest z ziemią – niby dostarcza pożywienie, ale haracz trzeba zapłacić.

Ale jak uprawiać rośliny bez ziemi…?

No to idziemy dalej: eliminujemy ziemię i osadzamy roślinę bezpośrednio w wodzie. Pewnie zapytacie: jak to się ma do tego, że w opisie każdej rośliny ostrzegamy przed przelewaniem prowadzącym do rozmakania korzeni, a tu chcemy wkładać te korzenie w ogóle od razu do wody? I będzie to bardzo zasadne pytanie. Otóż sprawą absolutnie kluczową jest napowietrzenie. Musimy oddychać żeby żyć – i korzenie roślin również. Podobnie zresztą jak fauna i flora akwarium.

Więc wracając do pytania: otóż wyobraźcie sobie leżenie w jacuzzi i wyobraźcie sobie leżenie w wannie wypełnionej bardzo, ale to bardzo gęstym błotem.

No właśnie.

Skoro już ustaliliśmy, że lepiej jeść bez talerza, a w jacuzzi, niż z porcelany w wannie z błotem – przejdźmy do konkretów.

Hydroponikę można stosować zarówno w warunkach domowych, jak i na skalę przemysłową, do hodowli roślin jadalnych, ale i ozdobnych… krótko mówiąc: wszędzie i do wszystkiego.   Na dodatek metoda ta zapewnia roślinom wzrost co najmniej tak samo dobry, jak tradycyjna uprawa glebowa, a nawet lepszy. A to dzięki precyzji, sprowadzającej się do trzech punktów: co, gdzie i kiedy. Najprościej mówiąc – zapewniasz swojej roślinie idealny catering, oparty o spersonalizowaną dietę, pod sam nos i w porze karmienia. Dzięki tak zbalansowanemu i precyzyjnemu odżywianiu może rozwinąć cały swój potencjał genetyczny.

Ponadto w glebie roślina często „walcząc” o pożywienie zmuszona jest wytwarzać znacznie bardziej rozbudowany system korzeniowy.  W uprawie metodą hydroploniki nie ma takiej potrzeby, dzięki czemu energię może skierować w rozrost części naziemnej… to znaczy nawodnej.

No dobrze – powiecie – ale przecież roślina nie może sobie ot tak po prostu dryfować.

W praktyce wygląda to tak: korzenie rośliny wkładamy do specjalnej ażurowej doniczki, obsypujemy podłożem inertnym – czyli pozbawioną składników mineralnych i całkowicie obojętną chemicznie substancją, której jedyną rolą jest stabilizacja rośliny.

Koszyczek umieszczamy osłonce wypełnionej roztworem wodnym z nawozem. Kluczowym jest, aby utrzymywać poziom wody  w zewnętrznej osłonce na optymalnym poziomie – tak, żeby nie zalać całkowicie korzeni, ale też nie dopuścić do wysychania podłoża.

Za podłoże inertne może nam posłużyć wełna mineralna, wełna szklana, keramzyt, perlit, pumeks, a nawet zwykła wata apteczna…

Przypomina wam to coś?

Tak, dobrze myślicie – coroczna hodowla rzeżuchy na wielkanocny stół nosi w sobie znamiona hydroponiki.

Więc jak widzicie – pierwsze koty za płoty i nawet o tym nie wiedzieliście!

Teraz pora na wyższy level.

To co? Kolendra, botwina czy anturium?

Hydroponika dla początkujących – czyli bazylia w jacuzzi florens opole
Hydroponika dla początkujących – czyli bazylia w jacuzzi florens opole
Hydroponika dla początkujących – czyli bazylia w jacuzzi florens opole
Hydroponika dla początkujących – czyli bazylia w jacuzzi florens opole
Hydroponika dla początkujących – czyli bazylia w jacuzzi florens opole
Hydroponika dla początkujących – czyli bazylia w jacuzzi florens opole

PROPOZYCJE ROŚLIN DO UPRAWY HYDROPONICZNEJ:

Może Cię to zainteresuje